czwartek, 4 stycznia 2018

Marta Wśród Książek.

"Większość ludzi wie jak to było w biblii, co jeśli połączy się tę wiedzę z fantastyką, a całość osadzi w kosmosie? Wiem, brzmi nieprawdopodobnie, jednak jest zaskakująco dobrze. Wszak nieważne gdzie i jak, ważne, by chronić świat przed mroczną siłą chaosu."

piątek, 1 grudnia 2017

Wyniki Konkursu "Śladami Cywilizacji"

        Zgodnie z obietnicą podaję wyniki konkursu. 

 Pytanie brzmiało: 

Jak nazywała się kraina, w której rozkwitła cywilizacja Sumeru? 

  Prawidłowa odpowiedź to Mezopotamia, aczkolwiek jury postanowiło uznać też te odpowiedzi w których padła nazwa "Irak". 

piątek, 24 listopada 2017

piątek, 20 października 2017

Początek legendy



     - Poruczniku nasz „śpiący królewicz” właśnie się budzi!
    Jak z tunelu wyrwał Michała głos. Otworzył oczy.
Kręciło mu się w głowie i miał problemy z ostrością widzenia. Dostrzegł, że znajduje się na zrobionym z gałęzi posłaniu,
z rozciągniętą karimatą. Przykryty był kocem termicznym. Leżał wśród grubych korzeni rozłożystego, kilkusetletniego dębu. Na skraju niewielkiej polany. Popatrzył
w prawo. Kilkadziesiąt metrów dalej urywał się ląd. Za nim widoczna była błękitna tafla wody, ograniczona grubą brunatno zieloną linią lądu, zamykającego zatokę. Kilka metrów dalej tliło się ognisko. Jak przez mgłę dostrzegł jakiegoś An’hariela w zbroi Cherubinów. Podobnej do tych, jakie nosili żołnierze Baalela. Stwierdził
na gorąco, że to są złoczyńcy, wysłani przez Satanaela by go dobić. Zerwał się na równe nogi złapał siedzącego nad nim rycerza. Wyciągnął mu z pochwy miecz i odepchnął go.
     Żołnierz wpadł na towarzyszy. Cherubin z trudem utrzymał równowagę, pochwycony przez kilka par rąk.
     Michał był jeszcze zamroczony. Ciężko przychodziło mu rozpoznanie twarzy. W mig otoczyli go żołnierze.
     - Cofnąć się! – Warknął „ciemnowłosy” An’hariel.
    Osobnik w oficerskiej zbroi dobył miecza. Pierwsze co zaskoczyło Serafina to kształt głowni. Była wygięta i zdecydowanie odróżniała się od tych, jakie stosowali Cherubini w gwardii serafickiej.
    Powoli świadomość wracała. Coraz wyraźniej dostrzegał kontury. Kształt twarzy,
oraz postura osobnika stojącego naprzeciw niego wydał mu się znajoma. Jednak inna
niż Baalela. Narodziły się pytania.
     - Chwila. – Powiedział. – Skoro byłem nieprzytomny, dlaczego mnie nie dobiliście?
     - A dlaczego mielibyśmy to zrobić? – Spytał oficer.
      Michael przyjrzał się uważnie Cherubinowi. Przypomniał sobie, gdzie widział tę twarz
i do kogo ona należała.
     - Ty jesteś Gabriel – powiedział.
     - Zgadza się Serafinie. – Rzekł Cherubin. – Kiedyś widziałem cię na pokazie szermierki w Eden. Lecz nie pamiętam, byśmy byli oficjalnie sobie przedstawieni...
     - Ciężko było przeoczyć twój tryumfalny wjazd do fortu z pojmanym Nefilimem…
Ma się ten dar, zwracania na siebie uwagi – uśmiechnął się Gabriel.
     - Uznajmy, że oficjalną prezentację mamy już za sobą. – Rzekł Michał. – Co teraz zrobimy?
     - Proponuję byś odłożył broń – oznajmił Cherubin. – Inaczej będę musiał narobić ci wstydu rozbrajając na oczach tych wszystkich an’hariel.
     - Ty chcesz rozbroić mnie? – parsknął serafin. – Lepiej uważaj, bym ja cię nie ośmieszył przed twoimi podwładnymi.

wtorek, 1 sierpnia 2017

Samael



     Samael szedł przez położony na obszernej polanie obóz. Wokół stały rozstawione, zielone
namioty. Przy wielu z nich na zrobionych 
z bali ramach 
i stelażach suszyły się skóry, zdarte z dzikich zwierząt. Nefilimowie z prawdziwym zamiłowaniem oddawali się polowaniu, korzystając z zastoju w działaniach wojennych.
   Płonęły ogniska. Z rusztów unosił się zapach pieczonej dziczyzny i dymu. Wokół palenisk siedzieli żołnierze. Śpiewali pieśni wojenne, śmiali się i rozmawiali na różne tematy. Nie koniecznie związane z wojną. 
Z glinianych kubków popijali wyprodukowany domowymi sposobami mocny alkohol.
    Inni, dla zabicia czasu szykowali rynsztunek do boju. Na stołach, pozbijanych z desek i bali leżały rozłożone miotacze. 
Ich właściciele po raz nie wiadomo który polerowali każdy element do sucha szmatką, tylko po to, by za chwilę nasmarować cały mechanizm oliwą i złożyć. 
    W całym obozie rozstawiono kamienne koła z osełkami, tak, by każdy miał do nich swobodny dostęp. Odbywało się tam ostrzenie mieczy, połączone z pucowaniem głowni.
     Naczelnik Eden, pogrążony we własnych myślach przemierzał wydeptane pośród namiotów ścieżki. Gnębił go dziwny lęk. Czuł silne podenerwowanie które sprawiało, 
że mięśnie, w szczególności karku i pleców wciąż się jeżyły i napinały. Nie mógł zebrać myśli. Wiedział, że czas nagli. W Eden działy się niepokojące zdarzenia. Chciał tylko zabrać 
ze swojego namiotu rynsztunek wojenny i ruszyć do Arcadii.
     Przechodził właśnie obok namiotów, zamieszkałych przez służebnice, świadczące usługi wojsku.

czwartek, 27 lipca 2017

Anun'Naki



      Wewnątrz brezentowego, zielonego wnętrza nie było luksusu. Stała tam jedynie stalowa

prycza z twardym materacem, 
oraz stolik i krzesło.
    Hetmana leżał na łóżku przykryty kocem po szyję. Mimo kolejnego zwycięstwa miał niezbyt szczęśliwą minę.
    Zoel wpadł do środka, niosąc czyste ubranie. Rzucił je na stół 
i podszedł do pryczy.
     - Wstawaj – powiedział ściągając z generała koc. – Twoje wojska 
już prawie są gotowe do wymarszu. Czas zebrać „swoje zwłoki” i stanąć na czele tego „pożal się Boże” pochodu.
    Hetmana niechętnie usiadł na posłaniu. Ziewnął, przeciągnął się. Wstał. Ściągnął koc 
i owinął się nim. Podszedł do wejścia, odchylił brezent i obejrzał okolicę. Następnie wrócił 
do środka i zaczął przywdziewać ubiór, potem zbroję.
   - Zaraz dam rozkaz do wymarszu – mruknął zachrypłym głosem.
   - Nie widzę jakoś u ciebie entuzjazmu – stwierdził Zoel.
  Generał zapiął napierśnik.
    - A z czego tu się cieszyć? – Mruknął.
    - No, odniosłeś dzisiaj kolejne zwycięstwo.
    - To ma być zwycięstwo? – Parsknął Hetmana. – Raczej rzeź niewinnych. Mój ojciec zadbał o to, byśmy nie mieli większych problemów z rozbijaniem sił wroga. Wydał rozkaz dowódcom twierdz, by siedzieli na dupach i nie wyściubiali nosa ze swoich stanic. Potem zniszczył łączność. Tak więc, nie znając sytuacji wszyscy tkwią w tych swoich kamiennych trumienkach 
i czekają na to, aż Behemot ich zniszczy.
    - Genialne posunięcie taktyczne – powiedział ponuro Zoel. – Chce wyeliminować armię wroga, bez strat wśród swoich sił. Z punktu widzenia polityka „szach i mat”.
    - Z punktu widzenia wojownika są to sukcesy bez honoru.
    - Tak twierdzisz?
    - By poczuć smak zwycięstwa trzeba stanąć z wrogiem na udeptanej ziemi i pokonać, walcząc twarzą w twarz. Wojownik musi poczuć trud zwycięstwa.
    - Ach, więc chcesz powiedzieć, że chodzi tu o ambicję – parsknął Zoel. – A nie o fakt, 
że nie możesz patrzeć na tę rzeź, jakiej dokonuje potwór Lewiatana.
    - Nie ukrywam, mierzi mnie to – westchnął Nefilim. – Nigdy nie byłem zwolennikiem eksterminacji An’hariel. Przyznaję… Kiedy dowiedziałem się o śmierci Amaela z rąk Cherubinów straciłem kontrolę…