czwartek, 27 lipca 2017

Anun'Naki



      Wewnątrz brezentowego, zielonego wnętrza nie było luksusu. Stała tam jedynie stalowa

prycza z twardym materacem, 
oraz stolik i krzesło.
    Hetmana leżał na łóżku przykryty kocem po szyję. Mimo kolejnego zwycięstwa miał niezbyt szczęśliwą minę.
    Zoel wpadł do środka, niosąc czyste ubranie. Rzucił je na stół 
i podszedł do pryczy.
     - Wstawaj – powiedział ściągając z generała koc. – Twoje wojska 
już prawie są gotowe do wymarszu. Czas zebrać „swoje zwłoki” i stanąć na czele tego „pożal się Boże” pochodu.
    Hetmana niechętnie usiadł na posłaniu. Ziewnął, przeciągnął się. Wstał. Ściągnął koc 
i owinął się nim. Podszedł do wejścia, odchylił brezent i obejrzał okolicę. Następnie wrócił 
do środka i zaczął przywdziewać ubiór, potem zbroję.
   - Zaraz dam rozkaz do wymarszu – mruknął zachrypłym głosem.
   - Nie widzę jakoś u ciebie entuzjazmu – stwierdził Zoel.
  Generał zapiął napierśnik.
    - A z czego tu się cieszyć? – Mruknął.
    - No, odniosłeś dzisiaj kolejne zwycięstwo.
    - To ma być zwycięstwo? – Parsknął Hetmana. – Raczej rzeź niewinnych. Mój ojciec zadbał o to, byśmy nie mieli większych problemów z rozbijaniem sił wroga. Wydał rozkaz dowódcom twierdz, by siedzieli na dupach i nie wyściubiali nosa ze swoich stanic. Potem zniszczył łączność. Tak więc, nie znając sytuacji wszyscy tkwią w tych swoich kamiennych trumienkach 
i czekają na to, aż Behemot ich zniszczy.
    - Genialne posunięcie taktyczne – powiedział ponuro Zoel. – Chce wyeliminować armię wroga, bez strat wśród swoich sił. Z punktu widzenia polityka „szach i mat”.
    - Z punktu widzenia wojownika są to sukcesy bez honoru.
    - Tak twierdzisz?
    - By poczuć smak zwycięstwa trzeba stanąć z wrogiem na udeptanej ziemi i pokonać, walcząc twarzą w twarz. Wojownik musi poczuć trud zwycięstwa.
    - Ach, więc chcesz powiedzieć, że chodzi tu o ambicję – parsknął Zoel. – A nie o fakt, 
że nie możesz patrzeć na tę rzeź, jakiej dokonuje potwór Lewiatana.
    - Nie ukrywam, mierzi mnie to – westchnął Nefilim. – Nigdy nie byłem zwolennikiem eksterminacji An’hariel. Przyznaję… Kiedy dowiedziałem się o śmierci Amaela z rąk Cherubinów straciłem kontrolę…

wtorek, 25 lipca 2017

Nefilim - Fragment



      Przy brezentowych ścianach stały drewniane, zaplombowane skrzynie. 

W obszernym, prostokątnym, namiocie krzątało się kilku an’hariel, odzianych błękitno białe egzoskafandry obsługi technicznej.
       Trzej ludzcy niewolnicy odpowiadali za porządek. Zamiatali, opróżniali pojemniki na śmieci 
i wynosili nieczystości.
      Po środku, przed trójwymiarowym obrazem z kryształu matrycy stał Lewiataniel. Miał popielate włosy, odziany był w napierśnik, koloru brązu i serafińską togę. Na nogach nosił sznurowane pod kolana sandały i nagolenniki. Dotykając świetlistych symboli, kierował jakimś procesem.
     Reszta techników, obsługiwała metalowe agregaty oraz konsole. Na urządzeniach migały różnokolorowe lampki, wskaźniki i przyciski. Monitorowali też pięć płaskich ekranów, rozstawionych po kątach. Wyświetlały one dane telemetryczne oraz położenie jednostek 
w terenie.
     Po środku namiotu znajdowała się przeszklona, walcowata komora, podpięta grubym przewodem do prostokątnego pudełka z kryształem na górze.
     Lewiataniel właśnie konfigurował nowy deszyfrator wiadomości, kiedy matryca podłączona do komory teleportacyjnej rozbłysła błękitnym światłem. Nie uszło to uwadze an’hariela. Natychmiast podbiegł do urządzenia. Na trójwymiarowym obrazie wybrał migający symbol. Wyświetliła się treść komunikatu, dotycząca niespodziewanej operacji, którą wykonywało urządzenie.

niedziela, 23 lipca 2017

Świat w Kronikach Wiecznego Królestwa


     Nie jest to jakaś baśniowa kraina fantasy, kompletnie oderwaną od naszego świata. 
Ona funkcjonuje
w dwóch płaszczyznach, z których jedna znajduje się tu i teraz. Z kolei druga to Wieczne Królestwo, położone w wymiarze Thill’All Enderen. Nie jest on jednak niczym nowym. W ludzkiej kulturze funkcjonuje jako szeroko pojęte „Zaświaty”. Te same do których trafia nasza życiowa energia, zwana też duszą po śmierci. W praktyce jest to wymiar czysto „energetyczny” w którym wzajemnie znoszą się cząstki błękitnej i czerwonej mocy. Tak w skrócie. 
        Postrzeganie Thill’All Enderen zmieniło pojawienie się w nim ludzkiej (zielonej dla systematyzacji) energii. To świadomość Homo Sapiens wykreowała w zaświatach rzeczywistość z krainami ogrodami, miastami zbliżoną do naszej. 
   Thill'All Enderen składa się zasadniczo z trzech części: 

Recenzja



Na portalu kulturalnym Redakcja Essentia wśród różnych, ciekawych artykułów można przeczytać kolejną recenzję powieści "Kroniki Wiecznego Królestwa"

http://redakcja-essentia.pl/2017/07/kroniki-wiecznego-krolestwa/

Fragment powieści ,,Kroniki Wiecznego Królestwa"

 
     W sali odpraw pancernika „Śmiałek” odbywała się narada dowódców trzech okrętów floty an’hariel. W przestronnej mesie
z monitorami imitującymi okna 
i z wielkim stołem pośrodku, otoczonym fotelami wyposażonymi w panele sterujące do ekranów przytwierdzonych do blatu, zasiedli archaniołowie Rafał i Temiel oraz pełniący obowiązki dowódcy pancernika Nelchael. Oprócz komendantów jednostek w mesie byli oficerowie naukowi i przełożeni grup szturmowych, ochraniających poszczególne okręty.
      Powodem spotkania były ostatnie wydarzenia związane z ekspedycją na pokład „Wybrańca Gwiazd”. Zgromadzeni zapoznali się wnikliwie z analizami oraz danymi otrzymanymi 
z urządzeń skanujących.
      Głos zabrał Temiel. Archanioł przybrał postać długowłosego blondyna z jasnymi, stalowymi oczyma.
       – Moim zdaniem – rzekł – możemy jedynie czekać. Istnieje zbyt wielkie ryzyko, 
że ci, których wyślemy na pomoc tym, którzy poszli z ekspedycją ratunkową, skończą dokładnie tak samo. Michał ma głowę na karku, zdoła się z nami skontaktować, dopiero wówczas będziemy mogli podjąć jakieś kroki.

Essentia



Redakcję Essentia tworzą ludzie z pasją

Promujemy szeroko pojętą kulturę, dzieląc się z czytelnikami poglądami na literaturę, muzykę czy kino. Recenzujemy nowości wydawnicze, przybliżamy ciekawostki z życia autorów (zarówno klasycznych, jak i współczesnych), a także muzyków i aktorów. Patronujemy ciekawym propozycjom wydawniczym, organizujemy konkursy i cykle tematyczne. Wspieramy tych, dla których kultura stanowi nieodłączny element rzeczywistości. Nie boimy się wyzwań – chętnie podejmujemy różnorodne inicjatywy, współpracujemy z wydawnictwami i instytucjami kulturalnymi. W Essentii każdy znajdzie swój przyjazny kącik. Wychodzimy naprzeciw ludziom, którzy chcą spełniać się w różnych dziedzinach. Jesteśmy otwarci na wszelkiego rodzaju propozycje współpracy. 

Czujesz się częścią kultury? Dołącz do Wielkiej Rodziny Essentii. Czekamy właśnie na Ciebie! 

promocja@redakcja-essentia.pl

                                                        http://redakcja-essentia.pl/


piątek, 21 lipca 2017

An’hariel


   Długo poszukiwałem właściwego połączenia dwóch słów, które najlepiej obrazowałyby to czym 
w istocie są aniołowie a są boskimi posłańcami. Ich nazwa w ojczystym języku miała to odzwierciedlać. Musiała być prosta
 i na tyle charakterystyczna, żeby zapadała w pamięci. Kluczem było umiejętne połączenie starożytnego słowa, jakim zwykło określać się najwyższego z bogów, plus wyraz oznaczający posłańca. Kombinowałem trochę „Jachwe’Hermes”?… bez sensu. Zeus’Angelos? Może Ze’gelos… Albo Ra’gelos… Nie… Ostatecznie nazwę posłańców miały stanowić słowa: An i Hariel. Chodź niektórzy zarzucają, że jest ona bardzo podobna do imienia demona z drugiej części pewnego popularnego cRPG-a.  

czwartek, 20 lipca 2017

Fragment powieści "Kroniki Wiecznego Królestwa"



   – Jesteś naprawdę piękna, moja droga – rzekł. – Aż byłoby żal
nie nagrodzić takiej urody chwilką… rozkoszy…
   – Czego? – zapytała zaciekawiona Ewa.
    Samael stanął za nią, jego prawa dłoń objęła kobietę w pasie, lewą zaś upadły anioł odgarniał burzę rudych włosów z szyi. Nachylił
się do ucha niewiasty i wyszeptał:
   – Rozkosz, moja droga. – Delikatnie musnął wargami małżowinę. – To specyficzny rodzaj przyjemności. Powiedz,
co sprawia ci przyjemność?
         Palce buntownika krążyły po ciele niewiasty, muskając delikatnie brzuch, talię, plecy
i piersi. Ewa doznała zupełnie nowego uczucia, obcego jej do tej pory. Nie umiała go określić. Było jej gorąco, mimo to drżała, aż dostała gęsiej skórki. Jej serce uderzało szybciej
niż kiedykolwiek, a oddech stał się płytki i nierówny. Buntownik obserwował, jak klatka piersiowa kobiety porusza się gwałtownie w górę i w dół przy każdym westchnieniu. Niewiasta doznała dziwnego uczucia, wychodzącego z brzucha i płynącego w dół. Między udami pojawiła się wilgoć, przyjemna, śliska i lepka.

wtorek, 18 lipca 2017

Pandemonium


   Część IV


    - Tak – powiedział w zadumie 

wódz legionu 
– a kiedy będę miał już to wszystko, wówczas policzę się z tymi głupimi istotkami, na nędznej „niebieskiej planetce”. Moi słudzy zstąpią na Ziemię 
i powiedzą humanos jak czynić zło, 
by Ojciec w końcu dostrzegł, jak żałosną kreaturę obdarzył swym uczuciem. 
A kiedy to zrozumie…
    Nie powiedział, jedynie uśmiechnął 

się wrednie. Oto z beznadziei wyłonił 
się nowy plan, który miał na zawsze zmienić stosunki panujące w trzech światach: Niebie, Piekle i Ziemi.

                 
Czas obecny:

     - Tak – mruknął władca piekieł. – udało nam się zrealizować plany.
     Rozejrzał się wokół. Plac zajmowały jego wojska. Po dziedzińcu plątały 
się podlejsze demony, stanowiące służbę 
i dworzan. Dalej stał cesarski pałac – katedra, ze strzelistymi wieżami, sklepionymi łukiem oknami witrażowymi i gzymsem, okraszonym licznymi maszkaronami.
     - Jesteś panie potężny, jak było powiedziane – rzekł minister Rokitus. – Rządzisz Pandemonium a Wieczne Królestwo drży przed twoją potęgą…

poniedziałek, 17 lipca 2017

Czym jest Chaos.


    Wiadomo, że jest Bóg. Potężny byt przenikający swym jestestwem cały Wszechświat. Czy zatem 

jest możliwym, żeby jakiś tam... nazwijmy go diabeł, mógł stanowić dla Niego pełnoprawnego i równego przeciwnika? Przypomnę,
że ów sadząc się sprawił, że Bóg jednym małym prztyczkiem strącił go do piekła.                                      Demony to tylko pokłosie działania większej siły. Czegoś, co w swej potędze niemal dorównuje Wszechmogącemu.

niedziela, 16 lipca 2017

Fragment powieści Kroniki Wiecznego Królestwa



    Wieczorem Ewa jak zwykle 
udała się w stronę polany, tym razem jednak nie czekała na ogrodnika zbierającego niezwykłe owoce. Poszła sprawdzić, czy dziwaczne zwierzę, 
które widziała poprzedniego wieczora, nadal siedzi pod paprociami. Poczekała, aż opiekun odejdzie, a następnie cicho podkradła się do ogrodzenia.
    – Potworze – szepnęła. – Jesteś tutaj, czy tylko mi się przewidziałeś?
    – Jesstem – syknął wąż.
  Samael wypełzł z cienia liści paprotnika i zatrzymał się tuż przed barierą.
   – Gdzie nauczyłeś się mowy w naszym języku, potworze?
   – Nie jesstem potworem – rzekł wąż. – Jesstem… jednym z opiekunów – powiedział po chwili zastanowienia.
  Ewa podczołgała się bliżej siatki i dokładnie obejrzała węża.
   – Nie – odparła. – Opiekunowie wyglądają zupełnie inaczej – stwierdziła.
   – To nie jesst moja prawdziwa forma – oznajmił gad. – 
Przrzybrałem ją po to, by obsserwować zzz urkrryyccia ciebie…
   – By mnie obserwować? A po co?
   – Chchcemm poznać najjniezwyyyklejszszą issstotę we wszszechhśśświecie – odparł.
   – Kim ona jest?
   – To tyyy, głuptasssssie.
  Kobieta nieznacznie się zarumieniła. Pochlebstwo sprawiło, że nabrała nieco zaufania do tego dziwnego stworzenia. Mimo że było brzydkie, oślizłe i nieprzyjemne, wzbudzało w Ewie sympatię.

sobota, 15 lipca 2017

Pandemonium

                              Część III

      Popatrzyli w górę. Na krawędzi kanionu dostrzegli postać 

ze świetlistymi, rozwianymi skrzydłami, odzianą w złocisty pancerz i jasną tunikę.
   - Więcej was tu „przywiało”? – Zdziwił się Lucyfer.
    - Rafał? – parsknął zdziwiony Gabriel.
    Przybysz uniósł w górę ręce 
i wypowiedział modlitwę. Błękitna ściana zamigotała i niczym gilotyna wbiła się w grunt, tworząc głęboki rów na wyspie Gil'Eanor. Pomiędzy Lucyferem i Gabrielem powstała szeroka, wypełniona lawą rozpadlina. 
      Rafał zeskoczył na dół. Wylądował przed Gabrielem. Stanął pomiędzy walczącymi.
       - Co to ma znaczyć? – parsknął d'hariel – „góra” przysłała „niańkę” by ochronić „młokosa”?
      - Nie zupełnie – rzekł przybyły an'hariel – Ojcu z jakichś bliżej nieznanych mi przyczyn nadal zależy na tobie Lucyferze. Mam dopilnować, byś nie ucierpiał, szarpiąc 
się niepotrzebnie z Gabrielem.
      - Sam umiem zadbać o siebie! – powiedział oschle d'hariel. – A teraz odsuń się, 
bo do tej gnidy – wskazał drugiego archanioła – mi śpieszno.
      - Nie będziecie dziś przelewać krwi – powiedział generał niebieskich zastępów.
     - Po co się wtrącasz? – Burknął Gabriel – to sprawa pomiędzy mną a nim. Tobie 
nic do tego!

piątek, 14 lipca 2017

Daniken i jego teorie


 

  No ale dość o nauce stanowiącej istotny składnik tego bigosu, 
jaki serwuję w swojej twórczości.
  Jakby nie było kolejnym równie ważnym elementem (można powiedzieć przyprawą…) wykorzystywanym przeze mnie, 
są teorie niejakiego pana Ericha von Daenikena. Według jego koncepcji ludzkość w zamierzchłych czasach miała już kontakt z obcymi cywilizacjami, których przedstawiciele funkcjonują w starożytnej nomenklaturze jako bohaterowie mitów: Anunaki, Nefilimowie, Herosi, egipscy, mezopotamscy czy greccy bogowie to według wyżej wspomnianego pana ni mniej ni więcej przedstawiciele obcych ras.
    I tu pojawia się ognisty spór równie płomienny jak ten ewolucjonistów z kreacjonistami 
o naturę Wszechświata. Czy Bóg istnieje, czy może jest tylko projekcją ludzkiego umysłu powstałą w skutek kontaktów z istotami pozaziemskimi.
    Od zawsze nurtowało mnie pytanie, czy te trzy kręgi… nazwijmy to… wierzeń!(Czyli nauka         o ewolucji, religia i teorie o przybyszach z kosmosu). Mogą być równocześnie słuszne.

środa, 12 lipca 2017

Koncepcje i takie tam...


    Twórczość bierze się z pytań. Przynajmniej część twórczości. Pomysł na cykl o an’hariel zrodził się z kilku nurtów, w których 
się wychowywałem.
     Pierwszym z nich była religia. 
To od niej zaczęło 
się zainteresowanie aniołami, demonami i ich wzajemnym oddziaływaniem.
     Historia i kultura to drugi nurt tej samej rzeki. Od dawna fascynowała mnie archeologia. 
W szczególności okresy, 
kiedy to na Bliskim Wschodzie formowały się pierwsze cywilizacje. Starożytność 
jest kopalnią, niezgłębionych tajemnic, leżących u podwalin naszej cywilizacji. Studiując historię, można dojść do ciekawego wniosku, że wszystko co się dzieje teraz miało już miejsce wcześniej, w nieco innym wydaniu a ludzie od okresu neolitu mentalnie 
nie zmienili się jakoś mocno. Wciąż zbliżone procesy myślowe prowadzą do podobnych konkluzji i wniosków. Zazwyczaj zmienia się jedynie kontekst.

wtorek, 11 lipca 2017

Pandemonium

                 Część II

         Wysłaniec niebios siedział 
na bazaltowej, kamiennej półce parę metrów wyżej. Miał na sobie czarny, dewerytowy pancerz z niebieskimi wstawkami. Zasłona hełmu zakrywała jego twarz. Wstał, dobył miecza, rozwinął swe błękitne skrzydła, które zafalowały w rozgrzanym powietrzu. Wyciągnął dłoń do przodu, w stronę wielkiego, bazaltowego bloku, zwisającego nad doliną.
         - A'Eliom An Imoen! – wypowiedział modlitwę.
       Świetlista błyskawica uderzyła z łoskotem w kamienną półkę, odrywając ją od podłoża. Skała runęła w dolinę wraz ze stertą innych głazów, blokując przejście. Zawał odgrodził Lucyfera od legionistów.
          - No, trochę czasu im zajmie sforsowanie tej przeszkody – rzekł zadowolony z siebie an'hariel. – Mamy teraz chwilkę na to, by spokojnie porozmawiać…
        Zeskoczył w dół. Wylądował parę metrów przed Lucyferem. Przełączył pokrętło 
na hełmie. Ten złożył się automatycznie. Chwycił rękojeść miecza oburącz i przyjął postawę.
          - Proszę, proszę – parsknął z krzywym uśmieszkiem d'hariel – toż to dawny dowódca mej gwardii przybocznej! Widzę, że robisz karierę na mojej klęsce.
          - Kopę lat Lucyferze – rzekł Gabriel. – Nie powiem, bym się cieszył, że cię widzę...
          - Czego chcesz?
          - Od ciebie właściwie niczego – archanioł postawił miecz na ziemi i wsparł 
się na rękojeści. – Szukam twojego byłego centuriona. Podobno kręci się po okolicy...
          - Mefista? – Zdziwił się d'hariel – a czego ty chcesz od niego?
          - Czy to ważne? O ile się nie mylę, ty też go poszukujesz. Może... moglibyśmy pomóc sobie wzajemnie...

poniedziałek, 10 lipca 2017

To nie koniec

 Więc tak. Powieść "Kroniki Wiecznego Królestwa" została wydana.  Praca nad książką przyniosła mi dużo satysfakcji. Podczas tego, może niezbyt zawiłego, 
ale długiego procesu sporo się nauczyłem. Przede wszystkim o etapach redakcji, 
o prowadzeniu korekty, łamaniu tekstu. Wszystko to przypomina nieco wyścig, gdzie kolejno zdobywa się lotne premie.  (Proszę nieco z przymrużeniem oka patrzeć na to, jak wygląda łamanie tekstu na blogu. Tutejszy edytor posługuje się jedynie sobie znanymi algorytmami, to też mój wpływ na wygląd posta jest mocno ograniczony).  
No ale nie o tym miało być. 

niedziela, 9 lipca 2017

Początek

Odcinek 5 


Usłyszeli niesione echem z zewnątrz wołanie Michała.
- Dostaniesz czas, środki i miejsce na badania – powiedział ściszonym głosem Sa’el. – Jest na „średnim” oceanie miejsce, które znajduje się w martwym polu naszych satelit. A teraz obaj stulcie dzioby i ani słowa nikomu o tej rozmowie.

sobota, 8 lipca 2017

Pan Podziemia

         Część VIII

   Tym czasem na ostatnim tarasie świątyni nadal toczyła 

się walka. Baal wpierw wyciągnął z rany hatamak. Z wściekłością złamał ostrze i cisnął 
na posadzkę. Potem ruszył 
do zwijającego się w konwulsjach Lucyfera.
      Nie dotarł, bo skutecznie powstrzymała go wystrzelona 

z rydwanu Rafała rakieta powietrze – ziemia.
          Pocisk na chwilę ogłuszył Baala. To wystarczyło, żeby Michał, Suriel, Rafał i Raguel wylądowali. Uderzyli jednocześnie modlitwą i mieczem. Potwór unikał potężnych uderzeń mocy an’hariel, bądź odbijał je zaklęciami. Opędzał się od archaniołów niczym od natrętnych much. Kolejne cięcia, które sięgały jego ciała zatrzymywała twardsza od stali skóra.
- Nic mi nie zrobicie! – parsknął z pogardą posłaniec Chaosu. – Wpierw was podzielę, potem złamię! Aż jednego po drugim, odbiorę Ojcu! To się już zaczęło!
        Wtem zerwał się Lucyfer. Wyglądało, na to, że paraliżujący czar, którym spętał go Baal przestał działać. Archanioł ominął zwodem głownię miecza potwora. Przekoziołkował, chwycił odłamane ostrze swojego trójzębu i wbił je w ranę, którą poprzednio uczynił Gabriel. Pech chciał, że to, co zostało z broni Lucyfera było za krótkie, żeby sięgnąć serca potwora. Baal chwycił archanioła i przygniótł go do ziemi. Czerwoną posokę, sączącą z rany dostrzegł Michał. Szybko skoczył naprzód i wbił swój miecz aż po jelec.
     Baal Zebul zawył, naprężył się i upadł.
     Michał widząc konającego w konwulsjach stwora już miał go dobić, kiedy powstrzymał 

go Lucyfer.

Komturia Królowej Maud



                                               Część III
























 Rycerze popatrzyli jeden na drugiego. Znali to imię i wiedzieli, że nie wróży nic dobrego.
    Zamki magnetyczne komory hibernacyjnej zostały zwolnione. Wieko uniosło się.
Z wnętrza wyciekła mglista para, zakrywając całe ambulatorium.
    - Wynosimy się! – Zawołał komtur i wdusił przycisk alarmu.
    Wszyscy rycerze skoczyli w kierunku drzwi. Ostatni wyszedł Dovlencraft. Konrad wpisał kod
i metalowa przegroda opadła, odcinając pomieszczenie.
    Balotelli podszedł do słupa podtrzymującego sklepienie. Znajdowała się na nim niewielka skrzynka o przekątnej piętnastu cali. Otworzył ją. Wewnątrz była dotykowa matryca, podłączona 
do kamer we wszystkich ambulatoriach. Fabio wybrał to z sarkofagiem i powiększył obraz. Konrad, Zygfryd, Piotr i Antonio stanęli za oficerem naukowym. Przez jego ramię zerkali w monitor.
   Obraz był słaby. Wydobywająca się z komory kriogenicznej para ograniczała mocno widoczność. Na kiepskiej jakości monitorze rycerze zobaczyli jak Lilith wstaje, a właściwie jakaś siła podnosi 
ją w wyprostowanej pozycji z komory. Była naga, mimo kiepskiej jakości obrazu, zaobserwować można było jej zgrabne kształty. Widok z kamerki uniemożliwiał identyfikację rysów twarzy. Widać było jedynie, że ma długie, kręcone włosy.

czwartek, 6 lipca 2017

Komturia Królowej Maud

Część II

       Ekspedycja dotarła do bazy kiedy na zewnątrz szalała już zamieć. Obszerny hangar ukryto
pod lodowcem. Wjazdu nawet nie trzeba było specjalnie maskować, notoryczne opady śniegu
czyniły go niewidocznym.
      Trzy duże pojazdy gąsienicowe zatrzymały się w hali głównej.
      Wnętrze było wysokie na cztery metry, przy suficie przebiegały wiązki okablowania i kilka rodzajów rur. Między innymi woda, gazociąg, ogrzewanie. Wszystkie okrywała izolacja,  
oraz szerokie ocynkowane rury zewnętrzne. Pomieszczenie oświetlały cztery wiszące lampy, podłogę stanowiła gruba warstwa zbrojonego żelbetonu.
     Kilka osób z obsługi technicznej krążyło po hangarze, przenosząc jakieś graty. Paru mechaników dokonywało napraw pojazdów z parku maszyn.
     Dovlencraft wysiadł z łazika. Przy wejściu czekało już na niego dwóch mężczyzn. Młody szatyn, koło trzydziestki z przystrzyżoną bródką w habicie komtura. Drugi starszy, na oko miał z pięćdziesiąt lat. Łysiejący z ciemnymi brwiami, piwnymi oczami i szpakowatą brodą.
     - Komturze Vallenvart – porucznik oddał skinieniem głowy honor młodszemu mężczyźnie. – Cześć Fabio – przywitał się z tym starszym.

środa, 5 lipca 2017

Pan Podziemia

                          Część VII




   Gabriel odwrócił się, popatrzył. Wielki rogaty, czerwony demon 
z czterema łapami, dwiema grubymi gadzimi nogami, długim ogonem   
i błoniastymi skrzydłami leciał wprost na świątynną wieżę. 
    - O cholera – mruknął. – Pluton do mnie!
       W mig wszyscy cherubini, przebywający na szczycie zigguratu zbili się ciasno w szyk obronny.
        Nie minęło pół minuty a Baal Zebul wylądował na najwyższym tarasie trapezoidalnej świątyni.
         Jedno trzepnięcie jego skrzydeł wywołało falę, która powaliła an’hariel. Większości udało się utrzymać na szczycie ale dwóch cherubinów zleciało 
w dół, prosto w łapy rozwścieczonych asagów.
        - Gabriel – wycedził demon, patrząc na młodego oficera. – Po raz ostatni dzisiaj 
mi nabruździłeś…
        - Ty jesteś Belzebub – mruknął pułkownik, wstając z posadzki. – Nie tak cię zapamiętałem…
        - Wiele zmieniło się od wojen Nefilimów – wyszczerzył zęby stwór. – Wówczas udawało ci się uciec, ukryć przed moimi oddziałami. Ale nie tym razem!
         Gabriel zmierzył potwora wzrokiem. Dostrzegł bezwzględność deforacji, blizny i ślady po łamaniu kości, krwawiącą głowę, w miejscu, z którego wyrastały rogi.
       - Na Ojca – powiedział wstrząśnięty. – Co ci się przydarzyło?
       - Trafiłem pod opiekę, kogoś, kto docenia moją wiedzę i umiejętności – wycedził stwór. – Mój pan – Chaos odmienił mnie nadając tę cudowną postać!
       - No faktycznie… cudo – skrzywił się Gabriel.
      Baal ruszył, namiestnik uniósł hatamak. Nawet sekundy nie zajęło stworowi przebicie przez próbujących chronić swojego dowódcę cherubinów. Dwa ciężkie miecze zafurkotały 
w rękach demona. Gabriel próbował przyjąć postawę obronną, zdawał sobie jednak sprawę 
z tego, że raczej nie zdoła się zastawić.
      Baal ciął oboma mieczami równocześnie. Cherubin odskoczył. Uchylił się jeszcze przed dwoma następnymi ciosami. Wylądował jednak na krawędzi tarasu a z dołu już wędrowały chordy niewolników Chaosu.

Pan Podziemia


        Część VI

          Michał ruszył w środek zgrupowania Himer. Wyskoczył z rydwanu wpadł w tłum.
Sprawnymi cięciami powalił kilku najbliższych przeciwników. Kiedy tylko zrobił sobiemiejsce, zmówił błogosławieństwo, sprowadzając niewidzialną barierę. Tłum bestii zatrzymał się na stworzonej przez archanioła kopule.
     - Alean’Omine Alean Moen! – zaintonował.
     W tym momencie błękitno biały grom uderzył w ziemię. Wyładowanie rozeszło się we wszystkich kierunkach przemieniając w popiół całą dywizję. Archanioł popatrzył 
na południe, widział jak fioletowy słup światła mrugnął i zgasł.
       - No, nareszcie! – odetchnął. Po czym nadał przez komunikator. – Przejście zostało zamknięte! Czas ruszać!
    Na komendę wodza serafinów zza szańców uderzyły wszystkie chóry. Poszczególne zastępy sformowały kliny i wbiły się w szeregi wojsk Chaosu rozrywając ich formacje.
    Była to chwila, na którą czekali czterej archaniołowie na odwodzie. Powrócili do swoich chórów. Sześćdziesiąt tysięcy kawalerzystów na skoczkach, wyposażonych w kopie energetyczne rozdzieliło się do nowych zadań. Temiel i Suriel zajęli pozycje w centrum. Raguel stanął na lewym a Remiel prawym skrzydle.
     Zabrzmiała komenda, wszyscy uderzyli jednocześnie. Cztery chóry: trony, panowania władze i moce ruszyły z północy w błyskawicznej szarży. Jeźdźcy opuścili złożone z pierścieni energii kopie i gnali z impetem w kierunku pola bitwy.
       Z boków na skrzydła nieprzyjaciela spadli żołnierze Lucyfera i Mefista, zamykając flanki 
i ułatwiając przegrupowanie pozostałym.

wtorek, 4 lipca 2017

Początek

Odcinek 4
    Trójwymiarowy wyświetlacz przedstawiał połączenia formujące
się w ciąg, tworzący łańcuch. Na bazie tego dalej wir budował pojedyncze komórki 
z których po chwili wyspecjalizowały 
się narządy i tkanki. Trwało to nie dłużej niż minuta. Potem trąba powietrzna rozpłynęła się w powietrzu równie szybko jak powstała.
 W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą szalała, stały teraz dwie nagie postaci ludzkie. 
   Ciemnowłosy mężczyzna. Wyglądał na około trzydzieści lat. Miał niebieskie oczy pociągłą twarz, kwadratową szczękę. Jego sylwetka stanowiła zestaw idealnych proporcji. Szerokie bary, dobrze umięśnione ramiona, uwydatnione mięśnie klatki piersiowej. Płaski brzuch z zarysowaną muskulaturą i delikatnym owłosieniem, gęstniejącym w okolicy krocza. Pod spojeniem łonowym wyraźnie było widać penisa i mosznę. Silne nogi 
z wydatnymi mięśniami czworogłowymi oraz napęczniałymi łydkami schodziły poprzez kostki w trzymające się mocno gruntu stopy.
    Obok stała młoda kobieta. Była nieco niższa od mężczyzny. Miała długie, rude włosy, jasną, znaczoną delikatnymi piegami cerę. Spod ciemnych rzęs spoglądały wielkie jak jeziora, zielone oczy. Nosek miała lekko zadarty ku górze. Na delikatnych, różowych ustach gościł lekki uśmiech.
Jej ciało znacząco różniło się od męskiego. Posiadała znacznie smuklejsze ramiona i ręce. Miała łabędzią szyję okrytą burzą rudych włosów. Jeden pukiel  spływał na barki. Następnie opadał po obojczyku w dół, kończąc się przy mostku. Dwie kształtne, 
nie za duże piersi zwieńczone różowymi sutkami o sterczących brodawkach, łagodnie kołysały się w rytm spokojnego oddechu. Miała płaski brzuch. Wyraźnie zaznaczoną talię. Pod pępkiem było lekko uwydatnione podbrzusze, a dalej spojenie łonowe, 
oraz okryty miękkimi, rudymi włosami srom. Pełne biodra łagodnym łukiem przechodziły w dół, przeobrażając się w kształtne uda. Miała długie, gładkie, zgrabne nogi. Poniżej kolan dwie smukłe, dobrze zarysowane łydki i delikatne stopy.  

poniedziałek, 3 lipca 2017

Anno Domini 1187

                                                                                                         Część V




     Wśród suchych krzewów i wydm panowała nocna cisza. Wokół leżało kilka ciał. An’hariel
z najeźdźcami rozprawili się „humanitarnie” wszyscy zginęli natychmiast, nikt nie musiał konać 
w męczarniach.
     W oddali majaczyły oświetlone pochodniami mury Jerozolimy. Młody lazaryta 
Fulco de Cardigean, tylko i wyłącznie dzięki interwencji sił nadprzyrodzonych uniknął śmierci 
z rąk demona – wampirzycy. W podzięce, za pomoc, postanowił założyć zgromadzenie, mające na celu pomoc ofiarom ataków demonów.
     Z czarującym uśmiechem ów młody człowiek czekał, aż Gabriel z Rafałem objawią imię                         Archanioła, który stanie się patronem zgromadzenia. 
Gabriel zeskoczył z konia i podszedł do Rafała.

- Jesteś tu z ramienia serafiatu – szepnął.
- Nie, a ty? – Popatrzył z nadzieją Rafał.
- A skąd...
- Nie dobrze – mruknął starszy z archaniołów. – Nie można bez zgody uzyskanej od Serafiatu przybywać na ziemię! Jeżeli nasze imiona pojawią się w dzisiejszych „rocznikach” to będą z tego kłopoty…


Kroniki Wiecznego Królestwa - 3 lipca 2017


    170 000 lat p.n.e. Ziemią rządzą an'hariel, pradawne istoty przysłane z wymiaru Thill'All Enderen. Chronią oni "Boskie Dzieło Stworzenia"
przed mroczną siłą Chaosu, wydobywającą się z "Czarnej Bramy". W świecie strzeżonym przez "boskich posłańców" gatunek ludzki stawia pierwsze kroki na drodze kolonizacji planety. Chaos - wróg wszelkiego porządku - wysyła w kierunku układu słonecznego swych emisariuszy, których jedynym celem jest unicestwienie Homo Sapiens, albowiem ludzie zajmują szczególne miejsce
w boskim planie.
Odwiecznemu złu przeciwstawić
się mogą jedynie dowodzeni
przez Archaniołów Michała, Temiela i Rafaela posłańcy Ojca.
W walce ze złem Nahtra Mon Soula modlitwa i błogosławieństwo jest potęgą równie skuteczną 
jak miecz czy miotacz plazmy.


Powieść do nabycia w księgarni internetowej: Zaczytani.pl




niedziela, 2 lipca 2017

Anno Domini 1187

              Odcinek IV

   - Po roku od tego wydarzenia Fulko de Cardigean założył
w Lionie zgromadzenie
pod wezwaniem Świętego Michała Archanioła Pogromcy Demonów – powiedział brodaty mężczyzna w golfie, eleganckich jasnych spodniach i pantoflach od Rossiego. – Które dziesięć lat później przekształcił w nasz zakon, którego został Wielkim Mistrzem…
    Wysoki blondyn z niebieskimi oczami nazywał się Paolo Totti. Pełnił w zakonie funkcję archiwisty. Wraz z piętnastoma młodymi ludźmi obojga płci siedział w wypełnionej starodrukami bibliotece. Dokładnie znajdowali się w ostatniej sali, gdzie mieściło się archiwum. Proste, dębowe pułki,
białe ściany i jarzeniówki mocno kontrastowały z resztą pomieszczeń biblioteki, urządzonych w stylu neoklasycznym. Młodzież nosiła jasnobeżowe habity – symbol nowicjatu.
   Do archiwum wśliznął się cicho gość. Na oko trzydziestoletni mężczyzna o długich blond włosach. Ubrany był w jasny płaszcz flauszowy, beżowy garnitur i koszulę od Armaniego. Ze zgromadzonych jedynie Paolo dostrzegł go kątem oka.

sobota, 1 lipca 2017

Pandemonium

       Część I

      W dole przepływała rzeka rozgrzanej do szkarłatu lawy. Czerwono pomarańczowa, gęsta
parująca maź, bulgocąc wyrzucała w powietrze śmierdzący siarką gaz. Niebo przesłaniały kłęby czarnych chmur. Nie były to jednak obłoki pary, tylko dym wyziewów wulkanicznych. Od swej powierzchni odbijały szkarłatną poświatę gorącej magmy. Rozgrzane powietrze falowało jego temperatura mogła wolno wypalić płuca.
           Wysoka, bazaltowa wyspa o zrębowych krawędziach urwiska sterczała nad powierzchnią rozżarzonego, bulgocącego błota. Pusta, pozbawiona wszelkiej roślinności góra posępnych skał z wyciosanym, jednym jedynym traktem. Wiódł on od kamiennego mostu, łączącego wyspę z resztą równie nieprzyjemnego twardego lądu, prosto pod sklepioną gotyckim łukiem bramę wielkiej twierdzy. Tell Gil’Eanor – stolica Pandemomnium pełna kamiennych pałaców, katedr 
ze strzelistymi wieżami, czarnych świątyń z witrażowymi oknami stanowiła jedyny element świadczący o istnieniu w tym obszarze jakiejś cywilizacji. Otaczający ją wysoki mur 
z basztami, blankami, wąskimi otworami strzelniczymi, wyposażonymi w baterie ogniowe, karabiny plazmowe dużego kalibru, oraz wyrzutnie rakiet ziemia-ziemia i ziemia-powietrze miała zapewnić cesarzowi tej krainy bezpieczeństwo w przypadku buntu prowincji. O który nie było ciężko w tym rejonie. Cesarz słynął z brutalnych rządów twardej ręki. 
Nie było tak naprawdę innego sposobu, by zapanować nad prowincją. Piekielni kniaziowie każdą pobłażliwość zwykli pojmować jako słabość, powód do kolejnego buntu.
        Na kamiennym placu w Tell Gil'Eanor, trwał ostatni, przed wymarszem przegląd wojska. Legioniści stali zgodnie z przynależnością, podzieleni na centurie. Tworzyli równiutkie czworoboki w poszczególnych kohortach.
       Lucyfer z Rokitusem u boku krążył rydwanem pośród wojska sprawdzając gotowość bojową swych regimentów.
       Na obliczach obydwu d’hariel, czas spędzony w Pandemonium wywarł silne piętno. 
Ich skóra ściemniała, pomarszczona pokryta bruzdami dodawała lat. Także czerwone ślepia mocno zmieniały oblicza tych, którzy przed tysiącleciami wylądowali w piekle. Wszyscy buntownicy jako an’hariel wyglądali młodo i pięknie. Teraz przypominali raczej mężczyzn
 po przejściach w średnim wieku i nijak nie kojarzyli się z witalnością, jaką dawało życie wieczne w Edenie.
        - Nie są już tak liczni jak niegdyś – westchnął cesarz Pandemonium.
        - Nie są – przyznał minister – lecz jest nas wystarczająco, by dopełnić umowy z Edenem.
        - Lata wojen z Wiecznym Królestwem – uśmiechnął się ponuro władca piekła.
        - A teraz ruszamy realizować wspólny cel – dodał minister.
        - Pomyśleć Rokitusie, że zbudowałem to wszystko, by zniszczyć Królestwo Niebieskie – parsknął Lucyfer. – Już prawie zapomniałem jak tu było, przed naszym pojawieniem.


          12500 lat p.n.e.