piątek, 14 lipca 2017

Daniken i jego teorie


 

  No ale dość o nauce stanowiącej istotny składnik tego bigosu, 
jaki serwuję w swojej twórczości.
  Jakby nie było kolejnym równie ważnym elementem (można powiedzieć przyprawą…) wykorzystywanym przeze mnie, 
są teorie niejakiego pana Ericha von Daenikena. Według jego koncepcji ludzkość w zamierzchłych czasach miała już kontakt z obcymi cywilizacjami, których przedstawiciele funkcjonują w starożytnej nomenklaturze jako bohaterowie mitów: Anunaki, Nefilimowie, Herosi, egipscy, mezopotamscy czy greccy bogowie to według wyżej wspomnianego pana ni mniej ni więcej przedstawiciele obcych ras.
    I tu pojawia się ognisty spór równie płomienny jak ten ewolucjonistów z kreacjonistami 
o naturę Wszechświata. Czy Bóg istnieje, czy może jest tylko projekcją ludzkiego umysłu powstałą w skutek kontaktów z istotami pozaziemskimi.
    Od zawsze nurtowało mnie pytanie, czy te trzy kręgi… nazwijmy to… wierzeń!(Czyli nauka         o ewolucji, religia i teorie o przybyszach z kosmosu). Mogą być równocześnie słuszne.
    W końcu każdy podnosi jakieś argumenty i pomimo to, że wiele z nich jest po prostu z czapy
to każda ideologia posiada też takie elementy, które są nie do zbicia. Mało tego, zdarzają się dowody, które każda z frakcji przyjmuje jednocześnie jako potwierdzenie własnej racji interpretując dane odkrycie po swojemu. 
    Mówiąc jaśniej, czy fakt, że aniołowie posługują się zaawansowaną technologią, wyklucza, 
że przysłał ich Bóg?  Czy to, że o stworzenie Wszechświata podejrzewamy Boga wyklucza teorię ewolucji? 
     No nie do końca, a po głębszym zastanowieniu nad naturą rzeczy można dojść do   wniosku, 
że wcale. Bo niby po co Bóg miałby tworzyć świat doskonałym? Równie dobrze Jego plan mógł zakładać "doskonalenie się" stworzonych rzeczy. Jest to długotrwały proces zmian, poprzez dostosowywanie do istniejących warunków, a więc ewolucja. 
     Kreacjoniści zwykli przyjmować wszystko "na pałę", tak, jak to napisano w Biblii. Pierwsze podstawowe pytanie, które się nasuwa: Czy siedem dni w wymiarze boskim i ziemskim to na pewno to samo? Czy przeciętnemu człowiekowi z neolitu (początki Pisma Świętego datuje się na ten okres) coś powiedziałby termin "prekambr", "jura", "trias"? Zgodnie ze współczesną wiedzą, Wszechświat powstał na długo przed narodzinami Ziemi. Nie sądzę, żeby te siedem dni w "Księdze Rodzaju" 
było ściśle przypasowane do siedmiu dni ziemskich. Jest to prawdopodobnie uproszczenie, bo istota ponad czasowa, jaką jest Bóg zapewne nie postrzega upływu lat jak my. Załóżmy chwilowo, 
że wszechświat powstał dokładnie tak jak w Biblii, a potem utoczono z piachu nas... Bóg stworzył człowieka "na Swój obraz i podobieństwo" dał mu ogromne zdolności poznawcze i wolną wolę, 
po to, żeby ten jedynie klepał ślepo jakiś skierowane ku niebiosom formułki? Czy może zrobił wszystko w sześć dni i upozorował miliardy lat ewolucji kosmosu... Właściwie po co? Żeby patrzeć gdzieś z góry i śmiać się z ludzi, że ci dali się nabrać? To chyba nonsens. W końcu co to za problem dla Wiecznego Bytu, dla którego wieczność to mgnienie budować Wszechświat przez eony, 
tak jak my go odkrywamy. Chociażby z czystej przyzwoitości, żeby nie oszukiwać "malutkich". 
       Ta zasada tyczy się zarówno nas, jak również innych istot we Wszechświecie. Nie zakładam, żeby tacy aniołowie powstali jako byty doskonałe. Też mogli przejść drogę ewolucji, 
która doprowadziła ich do momentu, kiedy po prostu nauczyli się komunikacji z Bogiem 
    Zastanawiałem się czy istnieje jakaś płaszczyzna, na której Wszystkie te nurty mogłyby egzystować równocześnie. Kroniki Wiecznego Królestwa stanową literacką odpowiedź na ten temat. Wzbogaconą moimi własnymi przemyśleniami i wnioskami. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz