środa, 5 lipca 2017

Pan Podziemia


        Część VI

          Michał ruszył w środek zgrupowania Himer. Wyskoczył z rydwanu wpadł w tłum.
Sprawnymi cięciami powalił kilku najbliższych przeciwników. Kiedy tylko zrobił sobiemiejsce, zmówił błogosławieństwo, sprowadzając niewidzialną barierę. Tłum bestii zatrzymał się na stworzonej przez archanioła kopule.
     - Alean’Omine Alean Moen! – zaintonował.
     W tym momencie błękitno biały grom uderzył w ziemię. Wyładowanie rozeszło się we wszystkich kierunkach przemieniając w popiół całą dywizję. Archanioł popatrzył 
na południe, widział jak fioletowy słup światła mrugnął i zgasł.
       - No, nareszcie! – odetchnął. Po czym nadał przez komunikator. – Przejście zostało zamknięte! Czas ruszać!
    Na komendę wodza serafinów zza szańców uderzyły wszystkie chóry. Poszczególne zastępy sformowały kliny i wbiły się w szeregi wojsk Chaosu rozrywając ich formacje.
    Była to chwila, na którą czekali czterej archaniołowie na odwodzie. Powrócili do swoich chórów. Sześćdziesiąt tysięcy kawalerzystów na skoczkach, wyposażonych w kopie energetyczne rozdzieliło się do nowych zadań. Temiel i Suriel zajęli pozycje w centrum. Raguel stanął na lewym a Remiel prawym skrzydle.
     Zabrzmiała komenda, wszyscy uderzyli jednocześnie. Cztery chóry: trony, panowania władze i moce ruszyły z północy w błyskawicznej szarży. Jeźdźcy opuścili złożone z pierścieni energii kopie i gnali z impetem w kierunku pola bitwy.
       Z boków na skrzydła nieprzyjaciela spadli żołnierze Lucyfera i Mefista, zamykając flanki 
i ułatwiając przegrupowanie pozostałym.
       Dowódcy armii niebieskiej wydali stosowne polecenia swym chórom. Rozkazy były jasne: zejść z drogi szarżującym. Wojska na flankach szybko odbiły ze środka zwierając szyki w formacjach obronnych. Teraz jednostki obu armii stworzyły rzędy poprzekładanych oddziałów. Cztery wielkie zgrupowania wojsk chaosu ugrzęzły pośród zbitych ciasno 
w oddziałach obronnych chórów an’hariel.
       W wyznaczone korytarze wpadli ze swoimi zastępami szarżujący czterej wodzowie: Remiel Suriel, Raguel i Temiel. Chóry mocy, władzy, panowania i tronu rozpoczęły krwawe żniwa wśród pozbawionych zdolności manewru potworów. Najeżona kopiami kawaleria wjechała dziesiątkując przednie szeregi wroga. Napór wywołał panikę wśród gniecionych 
od boku przez pozostałe wojska niebieskie żołnierzy chaosu. Niektórzy usiłowali wycofać 
się, lecz na tych czekali już cherubini Lucyfera oraz anioły Mefistoela. Szybkie, lekkie 
i zwrotne zastępy aniołów i cherubinów zwinnie dopadały niedobitków, którzy rozpaczliwie usiłowali wydostać się z pogromu.
        Im większy zamęt powstawał wśród asagów, himer, lotanów i hargionów tym mocniej 
i skuteczniej napierali an’hariel, dziesiątkując wroga. Stawało się jasnym, że pierwsza bitwa o dzieło stworzenia zostanie wygrana, przez boskie zastępy.
        Baal stał na wzgórzu i klął straszliwie, widząc ogrom klęski, jaka spadał na jego siły. Spojrzał w stronę zigguratu, gdzie powinien płonąć fioletowy portal. Jego wielkie ślepia wypatrzyły na szczycie grupę cherubinów, oraz tego, który nimi dowodził. 
     - Gabriel! – ryknął wściekle. – Po raz ostatni psujesz mi szyki, ty mały uparty gnojku!
      Potwór rozpostarł swoje błoniaste skrzydła, zamachał nimi a jego cielsko wzbiło 
się w powietrze.
      Cherubini zajęli pozycje na szczycie zigguratu. W dole kłębiło się od kreatur, szukających ucieczki z pogromu. Fala lotanów niechybnie zmierzała wprost na świątynną wieżę. Gabriel stanął na gzymsie najwyższego tarasu. Popatrzył w dół na wdrapujące się po pochyłych ścianach monstra.
   - Dużo was – mruknął. – Ale i tak odeślę do Chaosu każdego, który odważy się podejść! – splunął.
   - Nimi to ja bym się nie przejmował – mruknął Jehoel. – Bardziej niepokoi mnie to bydle, nadlatujące ze wschodu!
   Gabriel odwrócił się, popatrzył. Wielki rogaty, czerwony demon z czterema łapami, dwiema grubymi gadzimi nogami, długim ogonem i błoniastymi skrzydłami leciał wprost 
na świątynną wieżę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz