czwartek, 20 lipca 2017

Fragment powieści "Kroniki Wiecznego Królestwa"



   – Jesteś naprawdę piękna, moja droga – rzekł. – Aż byłoby żal
nie nagrodzić takiej urody chwilką… rozkoszy…
   – Czego? – zapytała zaciekawiona Ewa.
    Samael stanął za nią, jego prawa dłoń objęła kobietę w pasie, lewą zaś upadły anioł odgarniał burzę rudych włosów z szyi. Nachylił
się do ucha niewiasty i wyszeptał:
   – Rozkosz, moja droga. – Delikatnie musnął wargami małżowinę. – To specyficzny rodzaj przyjemności. Powiedz,
co sprawia ci przyjemność?
         Palce buntownika krążyły po ciele niewiasty, muskając delikatnie brzuch, talię, plecy
i piersi. Ewa doznała zupełnie nowego uczucia, obcego jej do tej pory. Nie umiała go określić. Było jej gorąco, mimo to drżała, aż dostała gęsiej skórki. Jej serce uderzało szybciej
niż kiedykolwiek, a oddech stał się płytki i nierówny. Buntownik obserwował, jak klatka piersiowa kobiety porusza się gwałtownie w górę i w dół przy każdym westchnieniu. Niewiasta doznała dziwnego uczucia, wychodzącego z brzucha i płynącego w dół. Między udami pojawiła się wilgoć, przyjemna, śliska i lepka.



    – Lubię patrzyć na zachód słońca – szepnęła, wzdychając. – Zabawę w chowanego z Adamem w ogrodzie – każde słowo wypowiadała powoli, oblizując usta. – Wylegiwanie się na polance przy strumyku.
    Upadły anioł z radością obserwował, jak niewiasta reaguje na zaloty. Jego oczy łapczywie chłonęły każdy centymetr okrytego gęsią skórką ciała, a uszy nasłuchiwały delikatnych westchnień.
   – Tak więc wyobraź sobie, że rozkosz to rodzaj tysiąckroć silniejszej przyjemności – szepnął, ważąc z rozmysłem każde słowo. – Chcesz, zaprezentuję ci choć ułamek tego, co możesz doświadczyć w mym towarzystwie. – Samael odwrócił Ewę przodem do siebie tak, by patrzyła mu prosto w oczy, i objął ją mocno obiema rękami w pasie. – Usiądź, moja droga.
   Wziął kobietę za ręce i spoczęli obydwoje na trawie.
   – Połóż się teraz – rozkazał – i zamknij oczy.
  Ewa wyciągnęła się na świeżej, pachnącej darni, a Samael zaczął delikatnie wodzić dłońmi po jej ciele. Najpierw pieścił szyję i ramiona, potem okrążył piersi, muskając niby przypadkiem brodawki, schodził coraz niżej, gładząc biodra i brzuch. Kobieta reagowała na każde najdrobniejsze muśnięcie. Było jej niezwykle przyjemnie. Dotyk dawał jej coraz to nowe, dziwne doznania. Upadły serafin z premedytacją ominął wzgórek łonowy i zszedł do gładkich nóg. Gładził wpierw łydki, potem kolana, następnie uda, czule i delikatnie masował je od wewnątrz. Cały czas obserwował reakcje kobiety. Wiedział, że wkrótce będzie gotowa, by go przyjąć.
   – No i jak się czujesz? – zapytał.
   – To naprawdę przyjemne. – Kobieta leniwie się przeciągnęła. – Musisz nauczyć tego, co robisz, Adama.
   Imię mężczyzny, który towarzyszył dziewczynie w Edenie, podziałało na buntownika jak zimny prysznic: wywołało złość. Na krótką chwilę wstrzymał pieszczoty. Szybko jednak opanował nerwy i zaczął na nowo gładzić ciało Ewy.
   – Nie rozmawiajmy teraz o nim – rzekł. – Zapomnij o nim na chwilę.
   Upadły anioł delikatnie gładził wewnętrzną stronę nóg kobiety, wolno rozchylając uda. Niewiasta rozmarzonym wzrokiem wodziła po ogrodzie. Jej włosy, potargane, zmierzwione, zakrywały część twarzy i spływały na ziemię. Upadły anioł już był gotów, by wcisnąć się pomiędzy uda niewiasty.
   – Zaczekaj – Ewa zerwała się z trawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz